Wywiad – niepelnosprawni.pl
Olga miała przyjemność współprowadzić tegoroczną Wielką Galę Integracji. Tematyka niepełnosprawności jest jej bliska i z własnych doświadczeń wie, jak ważna są integracja i empatia. Czy jej zdaniem jest miejsce dla osób z niepełnosprawnością na scenie i jak na jej życie wpłynęło bycie dzieckiem głuchych rodziców, tego dowiecie się z wywiadu udzielonego dla portalu niepelnosprawni.pl. Rozmawiał Mateusz Różański, fot. M.Kuśmierz.
Zapraszamy do lektury wywiadu!
Mateusz Różański: Często angażuje się Pani w akcje i wydarzenia organizowane z myślą o osobach z niepełnosprawnością – choćby premiery filmów opowiadających o osobach z niepełnosprawnością słuchu. Skąd taka aktywność?
Olga Bończyk: Oboje moi rodzice byli głusi i niepełnosprawność jest częścią mojego życia. Można powiedzieć, że zainteresowanie tą problematyką wyssałam z mlekiem matki. Stąd mam łatwość w pomaganiu innym. Przez całe dzieciństwo musiałam być uważna na problem moich rodziców, pomagać im, czasem gdzieś pojechać, coś załatwić. Jak wszystkie dzieci w podobnej sytuacji, musiałam być poniekąd opiekunką swoich rodziców i tak zostało mi do tej pory. Rodzice już nie żyją, a pomagać zawsze jest komu.
Kiedyś pełniła Pani rolę łącznika swoich rodziców ze światem ludzi słyszących. Teraz pełni pani rolę odwrotną – opowiada przy różnych okazjach o problemach osób z niepełnosprawnością.
Jest to naturalna kolej rzeczy. Będąc postacią rozpoznawalną, często pełnię rolę takiego łącznika – informuję i uświadamiam osoby pełnosprawne, że osoby z niepełnosprawnością są, mają swoje problemy i do nas, ludzi pełnosprawnych, należy to, by tym osobom pomóc funkcjonować w świecie. Zwłaszcza w sytuacji, gdy nauka i medycyna tak bardzo poszły do przodu, że wiele rozwiązań można i trzeba szybko wdrażać, tak by tę sytuację zmieniać na lepsze.
To wszystko sprawia, że barier jest coraz mniej. Widać to też w popkulturze, gdzie na przykład tematyka osób głuchych, języka migowego pojawia się coraz częściej.
Też to dostrzegam i wydaje mi się to dość naturalne. To wielkie szczęście, że coraz częściej pokazuje się, iż integracja jest czymś normalnym i naturalnym. Dzięki temu ludzie coraz mniej boją się niepełnosprawności. Ja, przyznam się, miałam wrażenie, że osoby pełnosprawne obawiają się, że nie poradzą sobie w kontakcie, w relacji, która wymagała by od nich czegoś, z czym by sobie nie poradzili. Jest wiele zblokowań, które są po stronie osób pełnosprawnych. Wydaje mi się, że przekroczenie tej bariery, i to z obu stron, wymaga tylko uchylenia drzwi i pozwolenia sobie na to, żeby – nawet popełniając błędy – posunąć się naprzód.
Skoro już o tym mówimy, czy zdarzyło się Pani występować z głuchymi aktorami?
Profesjonalnie nie, ale zdarzyło mi się współpracować z amatorami. Efekty tej współpracy były różne, ale uważam, że tutaj też trzeba otwierać drzwi. Osoby pełnosprawne potrafią być świetnymi aktorami, ale też beznadziejnymi. I tak samo może być wśród osób niepełnosprawnych, osób głuchych. Jeśli ktoś jest utalentowany w jakimś kierunku, to czy jest pozbawiony zmysłu, czy ma problem z poruszaniem się, talent jest talentem i warto go rozwijać.
Przypomina mi się film „Rozumiemy się bez słów”, w którym obok słyszących aktorów wystąpił głuchy nastolatek. Porusza on bliską Pani tematykę słyszących dzieci głuchych rodziców – CODA (ang. children of deaf adults).
Osobiście byłam tym filmem bardzo wzruszona, gdyż zobaczyłam w nim po prostu siebie. Zwłaszcza że pokazywał historię dziewczyny, która jest utalentowana muzycznie i w związku z tym czułam ogromną zbieżność losów z główną bohaterką. Jednak jednym filmem nie rozwiąże się problemu. Tymczasem dzieci CODA są w Polsce pozostawione same sobie i jest to naprawdę ogromny problem. Jednocześnie przez to, że jest ich niewiele, jest on traktowany marginalnie, te dzieci są pozbawione jakiejkolwiek wsparcia i nikt nie jest w stanie im pomóc. Słyszący nie rozumieją problemów głuchych rodziców, którzy mają słyszące dzieci. One z kolei nie odnajdują się i nie mogą w pełni funkcjonować w żadnym ze światów. Dzieci CODA żyją w czymś na kształt kokonu i trzeba bardzo mądrych systemowych działań, by je z niego wyrwać. Ja miałam szczęście – moi rodzice byli ludźmi światłymi i mądrymi. Niestety, nie wszystkim było to dane.